niedziela, 21 kwietnia 2013

Rozdział 6 - Brandon


Nie wiedziałam o co chodzi.
- Dlaczego mnie pocałowałeś?! - spytałam.
- A podobało Ci się? - zapytał.
- Nie nie podobało mi się, nie powinieneś tego robić. Ja mam chłopaka - powiedziałam stanowczo - dlaczego w ogóle Lucy wybiegła? - dodałam.
- Nie wiem - powiedział i uśmiechnął się a po chwili odszedł.

Nie rozumiałam tego. Dlaczego Lucy wybiegła?
Dlaczego on jak ją zobaczył zaczął mnie całować. Nie wiem co mam o tym myśleć. Ubiorę się i pójdę pogadać z Lucy. Może dowiem się o co chodzi.
20 minut później byłam już gotowa i wyszłam z domu.
Szłam wolnym krokiem w stronę domu mojej przyjaciółki. Z ciekawości na chwilę spojrzałam na park. Zauważyłam tam Lu. Od razu tam pobiegłam. Smutna siedziała na ławce i płakała.
- Lucy co się stało? - spytałam obejmując ją.
- Nie twoja sprawa - syknęła i wyrwała się objęcia.
- Przecież się przyjaźnimy - odpowiedziałam.
- Tak ale chyba przyjaciółka nie odbija swojej przyjaciółce chłopaka a w dodatku mając jeszcze swojego - krzyknęła.
- Co jak to? Nie rozumiem - powiedziałam.
- No co? Całowałaś Brandona, już wiem czemu on ze mną zerwał - syknęła.
- Brandon to twój były? To on mnie całował nie ja jego. Naprawdę - odpowiedziałam.
- Tak mój były - powiedziała - ciekawe skąd wie gdzie mieszkasz i ciekawe czemu w ogóle do ciebie przyszedł - powiedziała złośliwie.
- Właśnie sama tego nie rozumiem. Ale naprawdę to on mnie całował a nie ja jego - odpowiedziałam.
- No jasne - szybko powiedziała.
- Lucy przecież ja bym ci nie zrobiła tego. Po za tym kocham Justina - łzy popłynęły mi z oczu.
- No tak najlepiej teraz udawać, że płaczesz - krzyknęła.
- Lucy ja bym ci tego nie zrobiła zrozum.
- Tssaa - syknęła.
- Lu naprawdę przepraszam - powiedziałam i odeszłam a łzy zaczęły spływać z moich polików.
- Miley zaczekaj - krzyknęła.
- Tak? - spytałam.
- Przepraszam - powiedziała.
- Za co?
- No za to co powiedziałam, wiem że byś mi tego nie zrobiła - powiedziała i przytuliła mnie.

Po tej rozmowie zrobiło mi się jakoś lepiej. Od razu po tym poszłyśmy na duże lody. Było świetnie. Dawno już między nami nie było tak dobrze.
Bardzo się cieszyłam. Chociaż przez jakiś czas zapomniałam o Justinie. Jednak w sobie czuję jakąś pustkę. Czegoś mi brakuje. Ja nigdy o nim nie zapomnę . Mam nadzieję, że on wróci. Ale jeśli nie? Nie dam sobie sama rady. Jeszcze jutro pogrzeb ojca. Dlaczego ja zawsze muszę cierpieć? To boli. Ciekawe co u mamy. Mam nadzieję, że do jutra wróci. Sama nie pójdę tam. Nie dam sobie rady. Muszę mieć przy sobie kogoś bliskiego. Tęsknie za Justinem. Za tymi wszystkimi wspólnie spędzonymi chwilami. Po głowie krąży mi tyle myśli. Tyle pytań. Na żadne nie znam odpowiedzi. Nie wiem co robić. Nie mogę się doczekać wakacji. Jak wyjadę do Londynu. Jeszcze tylko 3 miesiące.


3 miesiące później

- Mamo gdzie są te moje białe spodnie?! - krzyknęłam.
- W łazience leżą na pralce - odpowiedziała rodzicielka.
- Dzięki - powiedziałam - mamo, o której mam samolot? - spytałam.
- O 12:45! - krzyknęła.
- Okej mam godzinę, muszę się pośpieszyć - powiedziałam - odwieziesz mnie na lotnisko? - dodałam.
- Tak. Pośpiesz się bo mogą być korki na mieście - powiedziała.
- Okej. Daj mi 15 minut. Tylko się ogarnę - powiedziałam po czym weszłam do łazienki.
Rozpuściłam włosy. Umyłam zęby. Założyłam na siebie legginsy galaxy, bluzę ' Keep calm and never say never '  i czarne vansy. Po chwili wyszłam z łazienki.
- Okej już możemy jechać - powiedziałam.

Po 25 minutach byłyśmy już na lotnisku. Trudno było mi się z mamą pożegnać. Jednak mama obiecała, że niedługo nas odwiedzi.

W samolocie dużo myślałam o Justinie. Minęły już 3 miesiące a on nawet się nie odezwał. Mam tego dosyć. Nie chce go znać. Próbuję o nim zapomnieć ale nie mogę. Cały czas wracają mi wspomnienia. Ten dzień jak on wyjeżdżał. Dlaczego od tego czasu się nie odezwał? On już pewnie o mnie zapomniał. Podejrzewam że  ma nową dziewczynę. Słyszałam, że wokół niego kręci się Selena Gomez. Ona jest ode mnie ładniejsza. I przede wszystkim jest sławna, tak jak teraz Justin.

Po dłuższym czasie byłam już na miejscu. Na lotnisku czekała na mnie ciocia.
Była zadowolona że mnie widzi.
- Miley, jak się ciesze, że cie widzę - powiedziała po czym przytuliła mnie do siebie.
- Hej ciociu, ja też się cieszę - odpowiedziałam.
- Mam nadzieję, że spodoba ci się tutaj, ale jak na razie chodźmy do samochodu - powiedziała i zaciągnęła mnie do samochodu.
Po 20 minutach byłyśmy już u niej w domu.
Dom był piękny. Bardzo duży. Ciocia musiała mieć dużo kasy. Ciekawe czy ciocia mieszka tu sama . Po chwili na moje pytanie znalazła się odpowiedź. Zauważyłam schodzącego po schodach wysokiego bruneta.
- O Brandon - powiedziała ciocia - miło cię widzieć. Mamy tu wczasowiczkę, to moja siostrzenica, mam nadzieję że się polubicie - powiedziała.
- Tak zapewne, my się już znamy - powiedziałam.
- O jak to? - zapytała ciocia ze zdziwieniem.
- Mieszkamy w tym samym mieście, ja mieszkam ulicę dalej od Miley - odpowiedział z uśmiechem.
- O to dobrze - powiedziała - Brandon zaprowadź Miley do jej pokoju niech się rozpakuje. Za pół godziny będzie obiad. Po obiedzie pójdziemy zwiedzić Londyn.

- Co ty tu robisz? - spytałam Brandona gdy ciocia odeszła - w ogóle skąd znasz moją ciocię ?
- Twoja ciocia to koleżanka mojej mamy, przyjechałem na wakacje - odpowiedział.
- Aha, no to świetnie - syknęłam.
- Cieszę się że tu jesteś - powiedział i uśmiechnął się do mnie.
- Dlaczego mnie wtedy pocałowałeś? - zapytałam złośliwie.
- A co nie podobało ci się? - spytał - O to twój pokój. Pamiętaj za pół godziny obiad - dodał.
- Nie nie podobało - szepnęłam i weszłam do swojego pokoju.
Był cudowny. Ale nic nie może być idealne. Oczywiście musiałam tu spotkać Brandona. Nie lubię go. A co do pokoju ściany były fioletowe, na panelach leżał fioletowy puszysty dywan, a na środku stało wielkie łóżko. Zaczęłam się rozpakowywać żeby zdążyć na obiad. Szybko się z tym uwinęłam i zeszłam na dół po wielkich schodach. Ten dom był wspaniały i taki wielki. Gdy byłam już na dole zauważyłam siedzących przy stole Brandona i moją ciocie. Dołączyłam do nich. Po chwili jakaś kobieta przyniosła talerze z jedzeniem.
- Ciociu czy ty masz służących ? - spytałam.
- Nie - odpowiedziała - tak ich nie nazywam, po prostu ci ludzie u mnie pracują, gotują, sprzątają i podają do stołu.
- A okej - odpowiedziałam zakłopotana.
- Jedzcie szybko a potem pójdziemy zwiedzić Londyn.
- Okej ciociu - odpowiedziałam.
Po chwili zadzwonił cioci telefon, odeszła od stołu.
- Ej dzieciaki mam złą wiadomość - powiedziała.
- Coś się stało? - spytałam.
-  Dzwonili z pracy muszę się tam pojawić. Zwiedzicie Londyn sami? - spytała.
- Okej, z chęcią oprowadzę Miley - powiedział Brandon.
- No to świetnie, zgadzasz się Miluniu?
- Tak ciociu - syknęłam.
Nie lubiłam jak ciocia mnie tak nazywała.
Poszłam na górę przebrałam się i wyszliśmy zwiedzać.

2 komentarze:

  1. Napisz kolejną część bo kilka dni nic nie dodawałaś myślałam że już nic nie będziesz pisać... Proszę Cię o rozdział 7 ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na razie nie mam zamiaru przestać pisać ;D Nie miałam za dużo czasu a w dodatku kara -_- Ale postaram się to nadrobić ;)

    OdpowiedzUsuń