niedziela, 7 kwietnia 2013

Rozdział 2 - Śmierć lekarstwem na wszystko.


Bałam się. Bałam się że on już nigdy nie wróci, że zrobi kariere i znajdzie sobie lepszą dziewczyne a o mnie po prostu zapomni. Bałam się, że po prostu go stracę.
Gdy zapłakana  siedziałam  na łóżku do mojego pokoju weszła mama. Z jej policzka spływała łza. Wiedziałam, że coś musiało się stać.
- Mamo? - zapytałam.
- Tak córciu? - odpowiedziała pytając.
- Coś się stało? - otarłam ręką jej łzy.
- Tata on .. - zawahała się - on nie żyje - gdy to powiedziała wybuchnęła jeszcze większym płaczem.
- Co?! Jak to? -znowu łzy zaczęły cisnąć mi się do oczu.
- Miał wypadek. Zmarł na miejscu - powiedziała powstrzymując kolejne łzy.
- Dlaczego jeśli coś się wali to wszystko naraz? - krzyknęłam i popłakałam się jeszcze bardziej.
- Jak to córeczko co się stało? - zapytała przytulając mnie do siebie i ocierając moje mokre poliki.
- Justin wyjeżdża, przed nim wielka kariera. Kto wie czy w ogóle wróci - powiedziałam.
- Wiem, że dla Ciebie to ciężkie ale on na pewno wróci. Nigdy o Tobie nie zapomni - pocieszała mnie - on bardzo Cię kocha to widać. On nie pozwoli Ci cierpieć.
- Ale ja już cierpię. Przez niego - powiedziałam złośliwie.
- On wróci - powiedziała cicho i wyszła.
~*~

Dlaczego? Dlaczego wszystko naraz zaczyna się walić. Najpierw wyjazd Justina a później jeszcze śmierć mojego ojca. Nie zniosę tego dłużej.
Pogrzebałam w mojej szufladzie i znalazłam tam żyletkę. Pomyślałam, że to będzie najlepsze rozwiązanie. Przyłożyłam żyletkę do ręki i zaczęłam się ciąć. Po chwili straciłam przytomność.

2 komentarze:

  1. Kiedy trzecia cześć? Bo to jest super :)) Bardzo mi się podoba ;3 Pisz dalej

    OdpowiedzUsuń
  2. jejuśku *-* dalej pisz, no!

    OdpowiedzUsuń